Przez wiele lat
moimi ulubieńcami z filtrem były kremy marki Avene oraz Iwostin .
I są nadal, ale postanowiłam wypróbować czegoś nowego.
W tamtym roku przez wiosnę i lato stosowałam
krem-żel Holika Holika.
"Dzięki zawartemu w kremie ekstraktu z aloesu, który tworzy warstwę
nawilżającą, zapewniona jest ochrona przed promieniowaniem UV oraz przed
poparzeniom słonecznym. Ponadto posiada współczynnik SPF50 + PA ++++.
Aloes składa się z aminokwasów, minerałów oraz witamin i posiada
właściwości bakteriobójcze. Posiada delikatną, kremowo-żelową konsystencję, która wchłania się
szybko w skórę i nie pozostawia białych plam. Odświeża skórę i nadaje
jej zdrowy blask. Ten wodoodporny produkt nawilża skórę oraz chroni ją
przed słońcem. Zawiera filtry, które chronią skórę przed negatywnymi
skutkami ultrafioletowego światła. Holika Holika, Aloe Waterproof Sun
Gel SPF nadaje się do każdego rodzaju skóry oraz nakładać go można na
ciało i twarz." Żródło
Jak dla mnie,
jedyną wadą jaka posiada jest ścieranie się farbki z opakowania.
Co widać😉
Reszta, to same zalety:
- duża pojemność 100ml/wydajność
- delikatny
- nie bieli
- szybko się wchłania
- nadaje się pod makijaż
- nie zapycha
Drugim moim ulubieńcem został
Revox Just.
"Revox Just Daily Sun Shield SPF 50 jest uniwersalnym kremem
przeciwsłonecznym do twarzy. Szybko się wchłania oraz pozostawia gładkie
wykończenie. Produkt ten nadaje się jako baza pod makijaż, więc można
stosować go nawet codziennie. Nawilża, zmiękcza skórę oraz ochrania ją
przed promieniami UVB i UVA." Żródło
Ten ma też jedną wadę - małą pojemność 😏
Reszta zalety:
- opakowanie do torebki
- super pod makijaż
- nie bieli
- szybko się wchłania
👍
Używam filtrów cały rok,
ale w pochmurne dni i gdy nie wychodzę z domu,
odpuszczam i daję skórze odpocząć.
Uważam, że w niczym nie należy przesadzać.
Dlatego też nie stosuję się ściśle do zaleceń
związanych z ilością i częstotliwością ich nakładania.
" Aby osiągnąć jak najwyższą ochronę przeciwsłoneczną powinniśmy nakładać dokładnie 2mg produktu na każdy 1 centymetr kwadratowy skóry.
Dokładnie taka ilość kosmetyku jest aplikowana podczas badań
laboratoryjnych i pozwoli nam osiągnąć deklarowaną przez producentów
wartość SPF."
Żródło
Zwariowałabym, jakbym zaczęła obliczać
i zastanawiać się, czy aby jakaś część skóry nie została odpowiednio zabezpieczona.
A co, gdybym wylądowała na bezludnej wyspie bez filtra!😏😉
Nakładam taką samą ilość jak zwykłego kremu
i po problemie.
Robię tak od prawie ćwierć wieku
i nie mam przebarwień na twarzy.
Pamiętam, że kiedyś przed "filtrowaniem",
zawsze po pierwszym wiosennym przygrzaniu słońcem,
miałam cały piegowaty nos.
Od dawna piegów brak😉
Pozdrawiam słonecznie!